Ślub Kingi i Konrada – sesja plenerowa

Na sesję plenerową umówieni byliśmy w innym terminie, z tym, że był problem z samym terminem 😉 Nie mogliśmy się „spasować” jeśli chodzi o konkretny dzień, a do wyboru mieliśmy jedynie weekendy, poza tym pogoda tak diametralnie się zmieniła, że zaczęłam powątpiewać czy w to lato uda nam się zrobić plener… No ale udało się w ostatnią sobotę sierpnia, czyli 28-go.

Swoją pomoc przy zdjęciach zaoferował Piotrek, lubię kiedy mi pomaga, zresztą ktoś musi trzymać mi blendę czy lampę, jeśli tego wymagają warunki. Nie wyobrażam sobie manewrowania tym wszystkim samemu, po prostu nie da się. Na upartego można nosić ze sobą statywy, ale użycie blendy dyfuzyjnej o wymiarach 2mx1,5m przy niewielkim wietrze i postawienie na statywach to już niezła komedia 😉 Pomoc drugiej osoby uważam za niezbędną 😉

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami z Kingą i Konradem na miejsce zdjęć plenerowych wybraliśmy, oddalony od Łodzi jakieś 50 km, Pałac w Walewicach. Zapowiadało się wyśmienicie konie, dużo alejek, sam piękny pałac… Niestety rozczarowaliśmy się samym miejscem. Podczas rozmowy telefonicznej poinformowano nas, iż na terenie pałacu i w parku możemy robić zdjęcia do woli, ale przedtem należy uiścić opłatę. Owszem, kiedy weszłam do pałacu ta sama pani zainkasowała opłatę, lecz dodała, że możemy przed pałacem robić zdjęcia jedynie przez najbliższe pół godziny, ponieważ za chwilę spodziewa się delegacji i nie chciałaby aby ktoś chodził przed pałacem robiąc zdjęcia. Rozczarowało mnie to, bo akurat w tym dniu niebo było nieco zachmurzone, ale bywały momenty że słońce paliło jak diabli. Każdy fotograf unika robienia zdjęć w pełnym słońcu a niestety przez te pół godziny właśnie tak się zadziało, potem niebo nabrało odpowiedniego wyglądu. Chcąc nie chcąc wybraliśmy się do parku i tu kolejne rozczarowanie, bo miast ładnych alejek z trawusią przystrzyżoną na dwa palce, ujrzeliśmy wielkie chaszcze, dziady pnące się po pas i pokrzywy – masakra. Nieopodal znajdował się staw, a jakże!, ale dookoła zarośnięty… szkoda gadać. Niebo „przygotowało” się odpowiednio i mogliśmy wykonać kilka ujęć na tzw. pikniku. To co się wtedy uśmialiśmy to nasze 😉 Kinga i Konrad zachowywali się niezwykle swobodnie przed obiektywem, było mi bardzo miło ich fotografować.

Konie… miały być konie, ale okazało się że wróciły do swojego domku i zostało tylko puste pastwisko 😉
Na szczęście jadąc do pałacu upatrzyliśmy sobie kilka ciekawych miejsc, gdzie można by ewentualnie zrobić kilka ujęć. Ja chciałam szczere, puste pole i właśnie takie udało się znaleźć. Piotrek z Konradem upatrzyli jakąś lukę/alejkę w polu kukurydzy i tam także postanowiliśmy się udać. Podziwiałam Kingę, bo ona w tych ładnych ślubnych butkach poginała po tym polu… No ale mam kilka fajnych ujęć z tego miejsca. Potem poszliśmy do luki w kukurydzy… miało być blisko 😉 hehehe a okazało się, że to kaaawał drogi przez pole hehehe niewypał jak nie wiem, ale cóż męska część wyprawy uparła się na tę alejkę hehe Po dojściu na miejsce okazało się, że to po prostu dość obszerna przerwa pomiędzy polami… za urokliwe to to nie było, ale wrażenia niesamowite 😉 a buty? ummmm już nie były czarne 😉

Tak czy siak zdjęć trochę zrobiliśmy 😉 Zobaczcie sami:

31

5

6

2

7

20

22

24

15

13

27

28

30